sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 19 "Stara, nowa znajomość?"

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!

~Narrator~
Następnego dnia już wszystko wróciło do normy. Alex wyjaśniła sobie sprawę z Maggie i Rikerem. Matt porozmawiał sobie „po męsku” z blondynem na tradycyjny temat „Jeśli skrzywdzisz Magg….”. Tego dnia Lynchowie zaprosili do siebie dziewczyny i Matta na ognisko u nich w ogrodzie, prawie wszyscy od razu zgodzili się na spotkanie…. No właśnie, prawie wszyscy. Alex nadal było trochę głupio spojrzeć w oczy wszystkim, gdyż zachowała się jak jakaś histeryczka kompletnie uzależniona od przyjaciółki, a do tego nie wiadomo co jeszcze pomyśleli sobie o niej przyjaciele. Idealnym usprawiedliwieniem na swoją nieobecność była wymówka o złym samopoczuciu. W prawdzie nie skłamała, tylko opowiedziała im część prawdy. Część przyjęła to zwyczajnie „ zdrowiej” , „ jak coś to dzwoń”, „kochamy Cię” i już ich nie było, a część- czytaj Ross i Rocky- nie za bardzo chcieli w to uwierzyć. Przecież jeszcze rano, gdy dzwonili do dziewczyny mówiła normalnie, jednak nie mogli nic zrobić, gdyż blondynka wciąż upierała się przy swoim.


~Alex~
Kiedy usłyszałam zamykanie się drzwi frontowych wyszłam z łóżka. Było mi za gorąco i nie mam ochoty siedzieć sama w tym wielkim domu. Postanowiłam, że się przejdę do parku, w końcu trochę świeżego powietrza nie zaszkodzi. Ubrałam czerwone martensy, założyłam dżinsową kurtkę i wyszłam z domu, wcześniej zamykając drzwi. Nie miałam pojęcia gdzie idę, po prostu szłam przed siebie. Ubrałam na uszy słuchawki i puściłam piosenkę "Say something". Byłam mocno zamyślona. Przechodząc przez uliczkę spotykałam ludzi zakochanych, pary przytulały się i całowały. Mijałam paczki przyjaciół, śmiejących się i bawiących świetnie w swoim towarzystwie. Na sam ten widok z uśmiechem kręciłam głową. Kiedy akurat miałam chwilę nieostrożności poczułam jak odbiłam się od kogoś niczym piłka. Byłam już przygotowana na upadek, ale jednak nie upadłam. Ktoś złapał mnie za nadgarstki. Moje oczy były zamknięte, bałam się je otworzyć, ale jednak to zrobiłam i kogo ujrzałam? Nie mogłam uwierzyć, że to on... Co on tutaj robił? Dlaczego to ja musiałam go spotkać? To był Christian!
Chciałam udawać, że go nie znam. Że wcale nie chcę go widzieć, ale kogo ja oszukuję? Chciałam, żeby wiedział, że już go nie potrzebujemy, że dałyśmy sobie radę same.
-Przepraszam pana.- wymamrotałam, ale chłopak nadal mnie nie puszczał.
-Nie, to ja przepraszam. Emmm, kogoś mi pani przypomina czy my się już kiedyś...
- Spotkaliśmy? Och, ależ skąd. Nigdy nie miałam przyjaciół, którzy olali mnie i moja przyjaciółkę dla jakiejś panienki i wyjechali bez pożegnania. A teraz przepraszam. - chciałam się wyrwać i już miałam to zrobić, kiedy Christian wzmocnił uścisk .
-Alex? Maleńka, tak strasznie tęskniłem! - Co? Co on pieprzy?!
-Co ty pieprzysz, Christian? Tęskniłeś? Dobry żart. Hahahaha... NIE! Zostaw mnie. - Czemu mi nie wierzysz? Nic mnie tak nie bolało jak to, że nagle przestałyście się odzywać. Ooo nie! Tego mu nie podaruję! - Przestań chrzanić! Potrzebowałyśmy Cię, wiesz o tym, a teraz chcesz wcisnąć mi kit, że to my ciebie olałyśmy?! Masz tupet, idioto! To Ty nas olałeś dla swojego "aniołka". Ale wiesz co? Rozumiałyśmy, że znudziło cie opiekowanie się nami, ale nie mogłyśmy zrozumieć, dlaczego się nie pożegnałeś. Dlaczego na to cholerne pożegnanie nie powiedziałeś nawet pieprzonego "Spadajcie" albo "zostawiam was"? Ale nie! Ty zachowałeś się jak pieprzony, kurwa, tchórz i wyjechałeś zostawiając nas pod olbrzymim znakiem zapytania, bałwanie! -Ale... -Nie! Zostaw mnie... Zostaw nas. Zniknij jak najprędzej. Już Cie nie potrzebujemy, widzisz? Pozbierałyśmy się po tobie. Juz nas nie zniszczysz, Christian. - wyrwałam ręce z jego uścisku i zaczęłam biec. Chciałam być teraz z przyjaciółmi. Musiałam się wygadać.
-Alex czekaj! - słysząc jego krzyk przyśpieszyłam jeszcze bardziej. Widząc akurat zielone światło na przejściu dla pieszych szybko je przebiegłam. Zdążyłam w ostatniej chwili przed czerwonym. Obejrzałam się do tyłu, a chłopak akurat czekał zły bo ulicę przecinały rozpędzone samochody. Zaśmiałam się i dalej szybko pobiegłam do domy Lynchów. Dotarłam tam dość szybko, nie czekając aż otworzą mi drzwi, wbiegłam do środka i od razu wtuliłam się w tors Rossa i zaczęłam płakać. Chłopak nawet nie zdążył zadać żadnego pytania. Nie chciałam, żeby pytał. Chciałam po prostu być bezpieczna. 
-Alex co się stało? - dobiegł mnie głos Maggie 
-On tu jest, Magg. Wpadłam na niego i on... On poznał mnie. - po policzkach płynęły mi łzy. 
-Ale kto? 
-Christian! - brunetka wytrzeszczyła oczy, a Lynchowie, oprócz Rossa, patrzyli na mnie ... Cóż dziwnie… 
-A kto to Christian? - zapytał Riker, przytulając swoją dziewczynę. Czyżby zazdrość? Mnie za to mocniej Ross przycisnął do swojej klatki piersiowej. 
-Dawny przyjaciel. Nikt ważny. - Maggie powiedziała oschłym tonem głosu, wpatrując się tępo w ścianę. 
-Dawny przyjaciel to o co takie halo? - nierozumiejący nic Ellington właśnie dał glos. 
-Zostawił nas, Ell. Wiesz, jak ciężko było, a on olał nas dla jakiejś tam swojej panienki, a później wyjechał bez słowa. - pokrótce wyjaśniłam sytuacje. 
- Czyli spotkałaś go teraz? Ale przecież, hymm źle się czułaś. - Delly popatrzyła na mnie podejrzliwie.
-Prawda, ale musiałam wyjść żeby pom... - moja wypowiedz przerwał mi dzwonek do drzwi. 
-Kogo tam niesie? - zapytał Rocky i poszedł otworzyć drzwi. 
Bałam się, że to może on. Nie chce żeby Lynch’owie go poznali. 
-Ale nie możesz wejść! Gościu, one nie chcą cie znać, to wypieprzaj z mojego domu! - Rocky się wydarł. 
Dużo nie myśląc wyrwałam się z ramion Rossa i pobiegłam do przedpokoju, a za mną Magg. Kiedy Christian nas zobaczył przestał się szarpać z Rocky’m i spojrzał na nas błagalnie. 
-Dziewczyny, błagam, porozmawiajmy. Wytłumaczmy sobie wszystko. Ja wam wytłumaczę.

________
Tradycją już jest przepraszanie za opóźnienie. :D tak więc PRZEPRASZAMY!
Rozdział nie jest długi, ale postaramy się szybko napisać następny.
PolecaMY się wczuć w postać Alex, ponieważ możecie zobaczyć jak to jest stracić przyjaciela, który nagle cię olewa... 
Miłego wieczoru! 

~Pysiek i Renia <3

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 18 "Best Friend Forever"

W poprzednim rozdziale:
-Kto pierwszy na dole ten król, a kto ostatni ten szczur! - krzyknęła z korytarza.  Ross zerwał się z łóżka i pobiegł za przyjaciółką. Chwile potem w salonie byli wszyscy oprócz Rylanda, Marka i Stormie, ale to dlatego ze oni są w San Francisco
- Mamy wam coś do powiedzenia. - powiedział rozweselony blondyn.
-Jesteśmy ze sobą! - pisnęła Maggie i wtuliła sie w Rikera. Oboje teraz czekali na reakcje reszty. Była ona ... Dziwna…

~Narrator~
Reakcja Ratliffa, Rossa i Rocky’ego była nadzwyczajna, ucieszyli się, bo dobrze wiedzieli, że na dniach tak się stanie, Rydel skakała z radości i krzyczała jak to się nie cieszy, natomiast Alex powiedziała tylko, ze życzy szczęścia i udała się w stronę drzwi i wyszła z domu zostawiając wszystkich i poszła w kierunku domu. Nikt nie wiedział o co chodziło.
-A jej co?- zastanowił się Riker
-Nic.. może coś sobie przypomniała. -   powiedziała Rydel - Cieszmy się!! - zaśmiała się, a do niej dołączyła cała reszta. Single się śmiali i tańczyli, a nasza para nie szczędziła sobie na czułościach.
W tym samym czasie Alex właśnie dotarła do domu.

~Alex~
Weszłam do domu i nie chcący, a może chcący trzasnęłam drzwiami. Byłam zła... a może to ten żal? Nie chodzi o to, że jestem zazdrosna tylko o to że...
-Alex to Ty?! - z góry dobiegł głos Matta. Nie Kuźwa, święty mikołaj!
-Ja! - odkrzyknęłam, ściągając buty. Kiedy się wyprostowałam zobaczyłam kuzyna schodzącego po schodach.
-Tak myślałem. Mama raczej nie trzasnęła by drzwiami tak, że mało  z zawiasów nie wypadły.
-Jak zwykle przesadzasz Matt - westchnęłam - Ty przypadkiem nie miałeś mieć dzisiaj wykładów?
- Odwołali. Dzięki Ci Panie za takie coś jak przeziębienie! - popatrzył w sufit z rękami złożonymi jak do modlitwy. Pokiwałam głową i chciałam się dostać do swojego pokoju kiedy zagrodził mi wejście na schody
-Co się stało?
-Co się miało stać, przecież jest okej.  Życie jest piękne, słońce świeci i  wszystko jest cudowne - powiedziałam z sarkazmem w głosie.
- Tak,  właśnie widzę jakie jest cudowne, po Twojej strutej minie. Co jest? Ej, a tak właściwie to gdzie jest Magg?
- Jest ze swoim chłoptasiem! Nie doszła do Ciebie dobra nowina? - zakpiłam
- Och... a więc o to chodzi... Chcesz o tym pogadać maleńka?-  troska... jak dobrze wiedzieć, że mam w nim wsparcie. Pokiwałam głową i wtedy poczułam coś ciepłego na policzku.... Ach no tak! Łzy… Matt złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego pokoju. Usiadłam na dużym łóżku wodnym, a on zaraz obok mnie.
-Mów co jest. Domyślam się, że chodzi o Maggie i jej "chłoptasia". Co Cię gryzie? Jesteś zazdrosna czy...- przerwałam mu
- Nie, Oszalałeś?!  Nie jestem.... znaczy... Ygh jestem zazdrosna, ale nie o Rikera tylko o nią Matt...Ona ma teraz jego, a ja znowu będę sama... - podciągnęłam nosem i wytarłam nos i policzki rękawem.
-Trzymaj.- brunet podał mi chusteczki z drobnym uśmiechem
-Dziękuję.- odwzajemniłam gest
-Poczekaj... Powiedziałaś, że nie o Rikera. To znaczy, że to Rik jest tym "chłoptasiem" ? - kolejny raz potwierdziłam tylko skinieniem głowy.
-Alex... może za bardzo to przeżywasz? Wiesz czasem też fajnie jest mieć trochę samotności...
- Nie wiesz co mówisz Matt... samotność jest najgorsza, a ja nie chcę tego przezywać kolejny raz. Od Ciebie ojciec nie uciekł, mama Ci nie umarła, babcia może na Ciebie patrzeć, a przyjaciela nie straciłeś. Ty miałeś wszystko kuzynku. - uśmiechnęłam sie niemrawo, a on na to przytulił mnie do swojej piersi. Moim ciałem wstrząsał głośny szloch, a więcej łez poleciało z oczu. Nagle usłyszeliśmy otwieranie drzwi, O boże! Założę się, że to Mag...
- Jesteś gotowa, żeby z nią porozmawiać? 
- Nie... ale to nie ma znaczenia. Wiem, że w końcu będę musiała, a lepiej to zrobić prędzej niż później. – wydostałam się z objęć mojego kuzyna i wyszłam z jego pokoju, byłam opatulona czerwonym kocem, miałam czerwony nos i byłam cała opuchnięta od płaczu i na moje nieszczęście musiałam spotkać zakochaną parkę… Po ich minach można było wywnioskować, ze się chyba trochę speszyli, a może nawet wystraszyli…
- Alex? To Ty?! –zapytał mnie Riker, a ja na to pokazałam mu środkowy palec
- Och to dobrze już myślałem, że mamy inwazje zombie.
-Ha, Ha nie – uśmiechnęłam się sztucznie, a potem minęłam go i trąciłam specjalnie z Barą i weszłam do swojego pokoju.

~Narrator~
-Ranisz mnie! – krzyknął jeszcze Riker, a potem wybuchł śmiechem, na co Mag uderzyła go lekko w ramie
- Nie no Ty też?!- Pisnął Riker, Magg popatrzyła się na niego "spod byka", a on podniósł ręce do góry w geście podania Ok ok, to może ja... - Riker pokazał na drzwi do pokoju Matta, a potem zniknął, a Maggie postanowiła wejść do pokoju Alex.
KIedy Maggie weszła do pokoju przyjaciółki ta właśnie zakładała swoje czarne beats'y na uszy.
-Nie! Odłóż je, dobrze Ci radzę. – Maggie usiadła na łóżku obok Alex.  –Musimy porozmawiać. – dodała
-Nie spytałaś mnie o zdanie, może ja nie mam ochoty właśnie teraz rozmawiać? –mówiła Alex
-Nie interesuje mnie to, musimy porozmawiać czy Ci się to podoba czy nie.
-Dobra, Miejmy to za sobą, tak czy siak musiało to nastąpić jak nie teraz, to później.
-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi?  Dlaczego tak wyszłaś z domu? Dlaczego tak traktujesz mojego chłopaka? – Alex jak usłyszała słowo „Chłopaka” momentalnie się skrzywiła.  –O co Ci chodzi Alex! – krzyknęła, ale szybko się opamiętała i ściszyła swój ton.
-O co mi chodzi?! Serio chcesz wiedzieć?!
Chodzi mi o to że teraz on jest najważniejszy. Zostawisz mnie, tak jak zrobił to Christian. Bo Riker będzie ważniejszy. Ja wiem, jestem dziwna nawet bardzo, ale nie poradzę sobie z utrata Ciebie. - blondynka powiedziała zrezygnowana
-Alex nie zostawię Cię. Nie zrobiłabym Ci tego tak jak Ty byś nie zrobiła tego mnie. Powinnaś mnie znać na tyle, żeby to wiedzieć.. 
-Może nie zrobiłabyś tego świadomie, ale przyznaj...
Masz teraz Rikera, on zaprasza Cię do siebie, ale samą. Bez natrętnej przyjaciółki. . I co robisz? Spędzasz z nim zajebiście czas. Czy jesteś przy nim obecna tylko w połowie bo w drugiej połowie jesteś obecna przy mnie, bo akurat wtedy Cię potrzebuję. Przyznaj, że teraz to on będzie ten pierwszy.
- Mała nie mogę Ci obiecać, że będę na Twoją wyłączność... Kocham Go, ale mogę Ci obiecać, że zawsze kiedy będziesz mnie potrzebowała, ja będę. Zawsze będziesz mogła liczyć na mnie. Nie stracisz mnie. - Brunetka uśmiechnęła się i przytuliła mocno blondynkę.
-Obiecujesz?
-Tak.
-Powiedz to. Powiedz, że obiecujesz i nie zapomnisz . - Alex popatrzyła na Magg błagalnym wzrokiem.
- Obiecuję, że zawsze będę i nigdy nie zapomnę. Best Friends Forever? - dziewczyna wystawiła w stronę szesnastolatki swojego małego palca.
- Best Friends Forever! - Blondynka ścisnęła paluszka Mag i obie znów się w siebie wtuliły.
- Alex, a mogę Cię też o coś zapytać?
- Jasne.
- Lubisz Rikera? Bo ja i on odnieśliśmy takie wrażenie, że Ty...
- Nie no coś Ty! Pewnie, że go lubię, to super przyjaciel... tylko byłam zła... no wiesz. Powinnam go chyba  przeprosić.
-Chyba tak…


____________________________
KOCHANIIII! 
Chyba wiecie co chcemy powiedzieć na początku, że przepraszamy i bla bla bla... ale tę gadkę znacie już na pamięć. Wobec tego powiemy że zbierałyśmy sie do napisania tego rozdziału ale zawsze albo schodziłyśmy na inne tematy albo po prostu brakowało nam czasu. Nie ukrywamy czasem w rachubę wchodził też leń. No ale kto go nie ma? Podsumujmy: 
Rozdziału nie było bo mamy duo nauki, życie prywatne i mega lenia w tyłkach.
Następny POSTARAMY SIĘ  dodać jeszcze w tym miesiącu. Będzie dużo wolnego w sumie więc oczekujcie go. Pozdrawiamy!
Pysiek i Renia  <3 

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 17 "Tak głuptasie..." (Rozdział Właściwy)

-Riker…- chciałam odpowiedzieć, ale on mi przerwał
-O nie!! Wiedziałem, że to za wcześnie! Wybacz nie chce naciskać, myślałem, że to odpowiedni moment, wybacz mi proszę, zapomnijmy o tym, Maggie nie obrażaj się na mnie… - Gadał i gadał, aż w końcu złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek
-To znaczy tak?- uśmiechnęłam się, ale pokręciłam głową i znowu go lekko pocałowałam
-To znaczy nie? – Po raz kolejny go pocałowałam i szepnęłam mu w usta Oczywiście, że tak głuptasie! Przytulił mnie i zauważyłam, że odetchnął z ulgą.
WTEDY POCZUŁAM SIĘ NAJSZCZĘŚLIWSZYM CZŁOWIEKIEM NA ZIEMI!

~Narrator~
Po zawarciu związku Riker i Maggie spędzili jeszcze jakąś godzinę na plaży. Gdy zaczęło sie robić już chłodno blondyn zaproponował aby udali sie do jego domu. Zapewne całe rodzeństwo Lynch i Ratliff są teraz z Alex i Mattem w domu Ciotki dziewczyn. Brunetka z uśmiechem przystała na propozycje chłopaka. Objęci wiec wyruszyli w drogę. Po nie pełnych piętnastu minutach byli na miejscu.
Nagle blondyn wziął Mag na ręce i wniósł do domu.
-Riker coTy robisz?- pisnęła
-Niosę Cie do domu nie widać? - ściągnął brwi dając do zrozumienia brunetce jakie niemądre pytanie zadała. Będąc juz w holu Riker postawił dziewczynę na podłodze i bezceremonialnie wpił sie w jej pełne usta.
-Mmmm- mruczała mu w usta, w tym samym czasie Rocky schodził po schodach. Jakież wielkie było zdziwienie na jego twarzy kiedy zobaczył brata wpychającego swój język w usta przyjaciółki. Jego usta były rozchylone i przypominały literę "o", a oczy były jak spodki: GIGANTYCZNE!
Kiedy brunetowi wróciła zdolność myślenia i ogólnie wszystkie inne zdolności odchrząknął wyrywając jednocześnie parę z pocałunku.
-Ups.. Chyba jednak nie jesteśmy sami w domu.- szepnęła brunetka nachylając sie w stronę swojego chłopaka, na co on tylko przytaknął nadal wpatrując sie w brata.
-Heeeej Maggie i Riker. Nie no,  nic nie widziałem. Nie przeszkadzajcie sobie lizusy... Yy to znaczy miski. Pa! - brunet krzyknął po czym znowu skierował sie na górę. Sprintem do swojego pokoju.
-Chyba nigdy nie zachowywał sie tak dziwnie. - powiedział rozbawiony blondyn. - no nic to co robimy?
- Możemy pooglądać coś w telewizji.
- O. Jasne dobry pomysł.
Usiedli w salonie na kanapie i zaczęli szukać czegoś co warto pooglądać. Minęło jakieś  piec minut kiedy natrafili na film. „Step up 4. Revolution”. Postanowili że go obejrzą.
W tym czasie gdy na dole Rik i Mag sie obściskiwali, na górze Delly siedziała sama w pokoju dopóki nie przyłączył się do niej Ell.
-Hej Rydel. Możemy pogadać?
-Ymm tak. Co jest?- zapytała i poklepała miejsce na łóżku obok siebie dając do zrozumienia aby chłopak dosiadł się do niej.
-Czy po miedzy nami jest już dobrze? Bo zauważyłem że mniej rozmawiamy. Więcej czasu spędzasz z Mattem niż ze mną. Chyba czuje sie odstawiony. - powiedział wpatrując się w swoje palce u rak.
-Hej Ell. - chłopak spojrzał na uśmiechniętą twarz dziewczyny. - jasne że juz jest ok. Nie musisz już się tłumaczyć ani nic i wiesz co? Cieszę się że mi to powiedziałeś. Obiecuje sie poprawić. To jak. Obietnica? - Pinki uśmiechnęła sie jeszcze szerzej i wystawiła najmniejszy palec prawej reki w stronę bruneta.
-Obietnica. - ujął go swoim palcem i oboje szczerzyli sie tak do siebie trzymając za palce.
- A tak właściwie dlaczego nie ma Matta z Tobą? - zaczął chłopak
-A co? Stęskniłeś się za nim? - dziewczyna uśmiechnęła się drwiąco
-Ja? Ależ skąd. Tak mnie to tylko ciekawiło.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła Ell. Nie ma go, bo pojechał z Anną do jej kancelarii. - brunet pokiwał głową na znak zrozumienia. Po dwóch sekundach zaczął się nowy temat, a  potem znowu i znowu. Ta dwójka dawno tak ze sobą nie rozmawiała i nie spędziła w swoim czasie tak wspaniałych chwil. Zmęczeni śmiechem położyli się obok siebie na łóżku dziewczyny i chwilowo zamilkli wpatrując się w sufit.
- Wow. Kiedy to zrobiłaś? - zdumiony wzrok bruneta błądził po całym suficie.
Była wymalowana tam dosłownie cała galaktyka. Mnóstwo gwiazd i w rożnych odcieniach. Brunet czul się dosłownie jakby leżał nocą na łące i patrzył sie w niebo. Na środku tego całego kosmosu był wypisany cytat " ...Dobrze widzi sie tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"
- Och to? Niedawno. Właściwie to po naszej kłótni i poznaniu Matta i dziewczyn. Tak mnie jakoś natchnęło. Wiesz że uwielbiam patrzyć na gwiazdy. Kiedy jest mi źle to mnie uspokaja, wiec teraz mam taki własny, prywatny kosmos. Jest mój i wiem to.
-To cudowne Rydel. A ten cytat to...
-Z Małego Księcia Antoniego de Saint-Exupery. Uwielbiam ten cytat. Jest taki....  - dziewczyna zamyśliła sie chwilowo.-..prawdziwy.
W pokoju na przeciwko przesiadywali Ross i Alex. Z powodu braku lepszego zajęcia bawili się w króla powagi. Siedzieli na łóżku na przeciwko siebie i rozśmieszali się wzajemnie. Mogli się dotykać, robić głupie miny i pozy. Jedyny zakaz był taki że nie można było się łaskotać. Blondyn zaciągał wargi, robił zeza, naciągał palce dłoni blondynki ale jej wargi ani drgnęły. Ona zaś próbowała dotknąć językiem nosa, robiła wspinającego się pajączka, a nawet zatańczyła coś niczym pokraka. Dobrą wiadomością było to że usta chłopaka leciutko drgały. Alex wiele nie myśląc wstała i chciała zejść na ziemie, niestety dziewczyna jakimś cudem nie poczuła jak Ross związał jej skarpetki, wiec po pierwszym kroku runęła, przewracając się na chłopaka. Blondyn nie wytrzymał dłużej i wybuchł śmiechem prosto w twarz dziewczyny. Dosłownie.
-Fuuuj oplułeś mnie! - szesnastolatka wycierała sobie policzki i oczy- Ale dobra wiadomość jest taka ze WYGRAŁAM!
- hej! Nieprawda. Przewróciłaś się na mnie. To mocne pogwałcenie zasad. - krzyknął z udawanym oburzeniem
- O nie, nie, nie. Wszystkie chwyty dozwolone nie pamiętasz? No prawie wszystkie, oprócz łaskotania kochaniutki.- zaśmiała się i poprawiła grzywkę chłopaka, która opadała mu z czoła na oczy.
-Dzięki. - uśmiechnął się.
-Wiesz? Chyba musisz zainwestować we fryzjera.
-Chyba musze. - Alex zeszła z chłopaka i znów usiadła na swoim dawnym miejscu.
-Nie chce mi się wstawać. - mruknął
-O nie. Nie ma leżenia leniu, poza tym... - zdanie dziewczynie przerwał donośny krzyk Rikera, dobiegający z dołu
- Hej! Zbiórka w salonie za pięć sekund!
-.. Poza tym musisz i to masz piec sekund. - Alex odwiązała swoje skarpetki i sprintem wybiegła z pokoju przyjaciela
-Kto pierwszy na dole ten król, a kto ostatni ten szczur! - krzyknęła z korytarza.  Ross zerwał się z łóżka i pobiegł za przyjaciółką. Chwile potem w salonie byli wszyscy oprócz Rylanda, Marka i Stormie ale to dlatego ze oni są w San Francisco
- Mamy wam cos do powiedzenia. - powiedział rozweselony blondyn.
-Jesteśmy ze sobą! - pisnęła Maggie i wtuliła sie w Rikera. Oboje teraz czekali na reakcje reszty. Była ona ... Dziwna… 


_____________________________
Przepraszamy za tak długą nieobecność, ale rok szkolny się zaczął i jest w nim mnóstwo pracy oraz nauki. Z tymi kłamstewkami pokrótce... Przepraszamy za ten kawał może nie wydał się on śmieszny dla niektórych, ale napisałyśmy to tak dla beki. Ma to spore powiązanie z bohaterami i opowiadaniem, ale zakończenie historii będzie całkiem inne. Postaramy pisać się w miarę regularnie, ale nie zdziwcie się jak w miesiącu pojawi się jeden czy dwa rozdziały. Kochana Pyśka ma w tym roku szkolnym egzaminy. 
POZDRAWIAMY! < 3

czwartek, 28 sierpnia 2014

Małe kłamstewka :D

Oczywiście możecie teraz nas znienawidzić, ale NIE KOŃCZYMY BLOGA!
Nudziło się nam i napisałyśmy niewłaściwy rozdział, może nie którzy to załapali, a może nie :D
Na dniach pojawi się właściwy! 



KOCHAMY WAS DENERWOWAĆ!! <3 

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 17. THE END!

~Maggie~
-Riker... ja nie mogę! Nie mogę z tobą być? - krzyknęłam z płaczem
-Dlaczego? Wiedziałem! Zależy ci tylko na przyjaźni, a ja cię zmuszam. Przepraszam, Maggie, ale Cie kocham, a może to nie o przyjaźń Ci chodzi? Kochasz kogoś innego? Magg powiedz mi!
-Wyjeżdżam rozumiesz? Wracamy do Nowego Yorku! Moi rodzice się dowiedzieli, że uciekłam, babka Alex również.
Anna musi najpierw załatwić papiery żeby nas zabrać, ale trzeba czasu i wesz? Wątpię, że tu wrócę! – krzyknęłam. On nie zrozumie. On nigdy nie miał problemów, przecież zawsze miał miodowe życie, nie to co my.
-Magg... jaaa...- złapał mnie za rękę i widziałam smutek na jego twarzy. Nie... ja nie mogę na to patrzeć
-Nie Riker... zostaw... zostaw mnie w spokoju, lepiej o mnie zapomnij... - wyszarpałam mu rękę i odbiegłam od niego. Biegłam przez plażę zapłakana co chwilę ślizgając się na piasku i wywracając. Dlaczego my?! Dlaczego teraz?! To nie było pożegnanie jakiego chciałam. Nic z tych rzeczy. Nie było serduszek i kwiatków o których zawsze marzyłam. Było tak jak zwykle - Beznadziejnie. Dużo łez i cierpienia. Chyba inaczej nie będzie nigdy!

~Alex~
 Nic nie widzę, przez te pieprzone łzy. Kurwa wszystko akurat teraz musi się jebać? Kończyłam pakować walizki z ubraniami kiedy do pokoju wleciał mi Ross, a zaraz za nim Rocky.
-Aaaaa Alex ratuj mnie!- krzyknął blondyn i zaraz został zaatakowany przez brata. Serio nie byłam w nastroju. Nie chcę wracać do Nowego Jorku i przebywać z kobietą, która potrafi się zwracać do mnie tylko bezosobowo. Która obwinia mnie o śmierć swojej córki. Bo gdybym się nie urodziła mama by żyła, a tata mnie nie zostawił. On tez nie mógł na mnie patrzeć. Na samo wspomnienie tego wszystkiego jeszcze większy strumień łez spłynął mi po policzkach.
- Rocky... Rocky! Przestań! Patrz.- zwrócił się Ross.
- Hej mała, a gdzie się wybierasz?- brunet próbował to obrócić w żart, on, jaki i ja i Ross wiedzieliśmy gdzieś w podświadomości, że się nie da.
- Alex? - odpowiedział mi jedynie mój szloch, głośny i donośny.
-Alex do cholery, odpowiedz!
- Wyjeżdżam nie widzisz?! Nie widzisz walizek do cholery?! Nie widzisz, że mi kurwa ciężko, bo wracam tam?! Więc zamknijcie się wszyscy i dajcie mi święty spokój! - wiem, że jestem nieprzyjemna, ale to mechanizm obronny. Zawsze trzymałam ludzi na dystans, żeby później nie cierpieć tak jak po odejściu Christiana. Nie odpowiadali. Jedynie stali i patrzyli na mnie zaszokowani. Widziałam na ich twarzach współczucie  . Nie! Nie chcę współczucia. Nagle do mojego pokoju wpadła zapłakana Maggie.
-Skończyłaś się już pakować? Ciocia za dziesięć minut zawozi nas na lotnisko.
-Tak, jasne.
--Ale jak wracasz? Czemu? Magg,Alex gdzie jedziecie? 
- Jak zawsze spragniony informacji, co Ross? - zapytałam 
-Wracamy do NY. Wystąpiły.... komplikacje. - dopowiedziała brunetka. 
-Dziewczynki wyjeżdżamy inaczej zaraz się spóźnimy. - krzyknęła ciocia. Złapałam swoje bagaże, a Magg poszła po swoje. Czyli to koniec. Pożegnałam się przelotnym uśmiechem i wyszłam z pokoju. Nie chcę jechać!
*Dwadzieścia minut później*
PASAŻEROWIE LOTU NUMER 34 NA TRASIE LOS ANGELES- NOWY JORK PROSZENI SĄ DO UDANIE SIĘ DO BRAMKI NUMER 27. ŻYCZYMY MIŁEJ PODRÓŻY. -usłyszałyśmy w głośnikach. 
-Dziewczynki będę tęsknić, ale nie martwcie się.Jakoś to załatwię, tylko dajcie mi troszeczkę czasu dobrze? 
-Och ciociu.- razem z Maggie przytuliłyśmy Anne. Gdyby nie ona, nie wiem co by z nami było.- Proszę powiadom resztę i ucałuj od nas Delly.
-Dobrze, a teraz już lećcie, bo wam lot ucieknie. - ciocia powycierała łzy i uśmiechnęła się do nas promiennie.
-Żegnaj ciociu. - pomachałyśmy i wsiadłyśmy do zdradzieckiej maszyny.
-Nie żegnaj, tylko do zobaczenia.

Huk, wybuch, ogień, strata.... śmierć!

~NARRATOR~
  * 25 lipiec 2015*
Kolejna wiadomość w telewizji przypominająca każdemu straszną tragedię.  Ponad pięćset osób straciło wtedy kogoś bliskiego. 
" Dzisiaj mija rok od rozbicia się samolotu pasażerskiego boeinga 34 na trasie Los Angeles-Nowy Jork. Zginęło wówczas 567 osób. Uczcijmy ich pamięć minutą ciszy" . 
 Dla dwóch dziewczynek słowo "żegnaj" jednak się rzekło. Równo o 15:25 odeszły razem z  pięćset sześćdziesięcioma pięcioma osobami.  Niektórzy przyjęli to lepiej a niektórzy gorzej. Zobaczcie sami....

*25 lipiec 2014, dom Lynchów*
Ell, Rocky, Riker, Ryland i Ross nadal okupywali kanapę i wspominali wspólne chwile z Alex i Maggie, Delly za to oglądała zdjęcia na laptopie, kiedy zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę, a tam usłyszała zrozpaczony głos  cioci Anny
- Rydel, proszę włącz szybko program 24. - i kobieta się rozłączyła. Blondynka wiele nie myśląc zabrała chłopakom pilota i mimo oburzeń włączyła program.
" Przerywamy program z komunikatem na żywo. Dosłownie przed chwilą samolot wiozący pasażerów lotu 34 do Nowego Jorku uległ doszczętnego zniszczenia. Przypuszcza się, że był to problem silników. Przestały pracować trzy zasilania przez co samolot zaczął spadać. Piloci nieudolnie chcieli uratować sytuacje przez co boeing rozbił sie jeszcze na pasie startowym.  Źródła donoszą ze na pokładzie znajdowało się  567 osób.Niestety nikt nie przeżył. Będziemy państwa informować na bieżąco." - te słowa uderzyły w całą szóstkę niczym młot. Czuli się puści w środku. Byli pewni, mieli nadzieje, że jeszcze zobaczą dziewczyny, jednak jest ona złudna. Ich już nie ma.....

***
Cała ta katastrofa tak przytłoczyła całą rodzinę, że zaczęli się kłócić. Doszło do rozpadu zespołu. Ross i Rocky kłócili się o każdy błąd jaki popełnili. Bracia nie mogli na siebie patrzeć. Wobec tego Rocky wyjechał i nie utrzymuje kontaktu z nikim oprócz Rydel. Ross również wyjechał do Londynu. Okazało się, że chłopak zakochany był w Alex. Nie mógł usiedzieć w Los Angeles twierdząc, że wszystko tam przypomina mu dziewczynę. Riker? Chłopak się załamał po stracie ukochanej. Na szczęście z dołka pomogła mu wyjść pewna dziewczyna. Obecnie są szczęśliwym małżeństwem i spodziewają się dziecka. Rydel jest szczęśliwą mamusią i kochającą żoną ..... Matta. Mimo uczucia do Ellingtona stwierdziła, że nie może wiecznie czekać na niego, ten zaś pojechał do Kelly i został razem z nią. 

Jakże smutny koniec historii przyjaźni i jakże dobry przykład, że nie zawsze wszystko kończy się happy end'em.
  "Nigdy niczego nie planuj, nie analizuj, bo od życia i tak dostaniesz do czego się najmniej spodziewasz."  
________________
To już jest koniec, nie ma już nić, jesteśmy wolni, możemy iść.....
Jak się podoba zakończenie? Nie bijcie :p
Wybaczcie, że tak późno ale pisanie go trochę nam go zajęło.
 Renia myślisz, że nas zabiją?

Toooo, pewnie domyślacie się co to wszystko znaczy... dwa słowa i sześć liter.

THE END

Pysiek i Renia :*
                                                                                                      

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 16 "What Can I Say?"

Dedykacja dla mojej kochanej Klaudii Bednarczyk oraz Izy "Lizi"Wochelskiej <3 Dziękuje kochane za pomoc *,*


~*~

~Alex~
Obudziłam się wtulona w Rossa. Eeee Co? Aaaa no tak przecież sama go prosiłam, żeby został. Blondyn jeszcze spał, więc delikatnie wygrzebałam się z łóżka, szybko się przebrałam i wyszłam z pokoju cicho zamykając drzwi. Postanowiłam zrobić śniadanie dla wszystkich, wiec zeszłam na dół, ale w kuchni już ktoś był. To była Ciocia Anna. Siedziała ona załamana z jakąś gazetą w rękach... To nie wróżyło chyba nic dobrego.
-Dzień dobry- powiedziałam wchodząc do pomieszczania
-Nie jestem pewna czy taki dobry. – Ciocia podała mi gazetę. To oznaczało tylko jedno... Ross miał znowu racje. Wzięłam gazetę i zagłębiłam się w lekturze. Znowu kłania sie temat tego pieprzonego bloga. Ja pierdole…
 "Gwiazdki z zespołu R5 i ich przyjaciele wspaniale się bawią, jak widać na zdjęciu chłopcy nie próżnowali z alkoholem oraz nie bali się tańca na stole prawie nago!  Idealny dowód, że cicha woda brzegi rwie!". Cholerny artykuł. Ludzie naprawdę nie mają nic ciekawszego do roboty?
-Ciociu to nie tak! Ktoś założył bloga i oczernia tam zespół. Ok przyznaje trochę się pospijali i miało nie doszło do tragedii i było zamieszanie, później te przeprosiny i w ogóle...- gadałam jak najęta
-Alex Marshal jaka tragedia?! - ups....
-Coooo? Jaka znowu tragedia? ha ha ha- zaśmiałam sie nerwowo głosem podniesionym o oktawę. - No to ten... yyy. Pa!- krzyknęłam i uciekłam do swojego pokoju. Wleciałam do pokoju trzaskając drzwiami i opierając się o nie ciężko dysząc, kompletnie zapomniałam o śpiącym Rossie.
-Cco jest?- blondyn zerwał sie z łóżka, a ja się roześmiałam jak głupia. Włosy sterczały mu każdy w inna stronę i miał na sobie tylko różowe bokserki. Kiedy zrozumiał o co chodzi wziął kołdrę z mojego łóżka i zawinął sie w nią. Awwww, Rossiu puścił buraczka.
-I z czego się śmiejesz łobuzie?!- krzyknął fochnięty
-Oj Ross nie gniewaj się..- usiadłam kolo niego na łóżku, nadal sie nie odzywał więc nachyliłam sie i cmoknęłam go w policzek.
- Lepiej?
-Lepiej.
-Ej wiesz? Tak jakby odegraliśmy ta reklamę ze Snicersa. - zaśmiałam się, a chłopak dołączył do mnie.
- Dobra wracając czemu tu tak wparowałaś brutalnie mnie budząc?
-Bo wieeesz...- i tu zaczęłam opowiadać scenkę z kuchni.
-Ja pierdole!- krzyknął

~Riker~
Spałem tylko dwie godziny, sam nie wiem, ale cały czas myślałem o pewnej, słodkiej brunetce z pięknymi brązowymi oczętami i słodkimi jak malinka ustami, które potrafią całować z taka delikatnością niczym piórko. Czyli prościej mówiąc o Maggie, gdy zamykałem oczy i próbowałem zasnąć cały czas ukazywały mi się chwile, które razem z nią przeżyłem. Wczoraj na tym paintballu ciągle za nią biegałem. Uwielbiam jej śmiech, to cudowny dźwięk, oprócz tego cały czas tkwiły mi w głowie te sowa, które wyczytałem w jej pamiętniku, a mianowicie „Ygh, o czym ja myślę? Ach no tak o moim pierwszym pocałunku z tak cudownym, a zarazem nie osiągalnym dla mnie facetem”. Byłem chłopakiem z którym pierwszy raz się całowała, normalnie zaszczyt. – uśmiechnąłem się sam do siebie.
Kurcze co mi jest? Przecież nic do niej nie czuję, a może jednak? Zawsze kiedy mam się z nią spotkać jestem zdenerwowany, to obsesyjne pilnowanie żeby nie stała się jej krzywda. Ta zazdrość nawet o moich braci. Nie, ja muszę z kimś porozmawiać, bo inaczej zwariuje! Wygrzebałem się z łóżka i poranna toaletę wykonałem w expressowym tempie. Ubrałem sie w jeansowe spodnie i do tego czarna koszulkę z napisem #music i pobiegłem po pomoc. Bez pukania wpadłem do pokoju Rydel krzycząc coś w stylu "Siostra potrzebuję pogotowia uczuciowego".
-Boże! Człowieku! CZY TY WIESZ, KTÓRA JEST GODZINA RIKER?!- Krzyknęła moja siostra
-Wiem siostra! Ale ja zaraz zwariuje jak z kimś nie porozmawiam!- usiadłem na podłodze opierając się o szafkę i zacząłem opowiadać, a siostra mnie słuchała bardzo uważnie.
-Stary! Z tego co widzę, to ty się naprawdę zakochałeś! – krzyknęła radośnie.
-Nie jestem pewny, czy aby na pewno jestem gotowy na związek, a co jak ją skrzywdzę? Co jak nam się nie będzie układało? Jestem od niej starszy, więc mogę to wszystko spieprzyć!
-I co z tego, że starszy, to tylko cztery lata?! Jesteś dorosły, ona jak na swój wiek też jest! Jak się postarasz, to nic nie spieprzysz, jesteś wyjątkowym chłopakiem, Ja wiem, że jej nie skrzywdzisz… A jak to zrobisz, to współczuje Ci…– powiedziała Delly i na koniec wystawiła język
-Czyli wnioskując, uważasz, że powinienem dać nam szanse? – zapytałem
-Jeśli ją naprawdę kochasz… i nie jest Ci obojętna, to uważam, że już dawno powinniście być razem, zresztą widać, że Maggie, też na tobie zależy, a wnioskując z jej rozmów ze mną… Ona Cię kocha i przy Tobie czuje się wyjątkowa…
-Wszystko rozumiem, ale jak ja mam to zrobić? Jak poprosić ją o chodzenie?- powiedziałem z poważną miną.
-A w tym już nie mogę Ci pomóc braciszku, musisz sam pomyśleć…
-No dobrze… Dziękuje za tą rozmowę i wybacz mi proszę, że tak z samego rana przychodzę do Ciebie i męczę… - przytuliłem się do Delly, a potem opuściłem jej pokój. Zastanawiając się jak mam to zrobić…
Siedziałem w swoim pokoju i myślałem w jaki sposób ją poprosić o chodzenie, mijały godziny, a ja nadal nie wiedziałem co mam zrobić. Może zrobić to w tradycyjny sposób? Po prostu pójść do parku na spacer i tam o to prosić? A może wziąć ją na plaże, albo gdzieś gdzie dużo ludzi nie chodzi i pooglądać zachód słońca. Sam nie wiem. Ale chwila, To wcale nie jest głupie! Pójść na plaże i wziąć gitarę i jej to wyśpiewać? Nie to bez sensu… Chociaż dłużej się zastanawiając, wcale nie aż tak bardzo…
-Dobra raz kozie śmierć - pomyślałem w duchu, przebrałem się i postanowiłam złożyć dziewczynie nie zapowiedzianą wizytę. Wziąłem jeszcze gitarę i udałem się w stronę domu Maggie,. Mam tylko nadzieje, że ją tam zastanę… Po chwili byłem na miejscu


~Maggie~
Leże sobie spokojnie na kanapie, dochodzi  godzina szesnasta trzydzieści. Miałam ochotę się trochę zrelaksować, więc ubrana w mięciutki szlafrok zrobiłam popcorn i włączyłam telewizor, akurat leciał mój ulubiony serial „Pretty Little Liars”.
Gdy skończył się odcinek nagle usłyszałam dzwonek do drzwi , spojrzałam na zegar było parę minut po siedemnastej
-A kogo tutaj niesie? – zastanawiałam się Maggie, już chciałam wstać, ale drzwi otworzył Matt, kątem oka ujrzałam tam… Rikera?
-Ymmm hej Mat, jest może Maggie? – zapytał blondyn
-Siema stary, jest… w salonie – Mat zaprosił Rikera do środka, a ja wstałam z kanapy.
-Ummm, a co ty tutaj robisz? – zapytałam i się lekko uśmiechnęłam.
-Przyszedłem porwać Cię na spacer, wiec jeśli masz ochotę… Mam gitarę…
-Jasne, ale daj mi pięć minut- przerwałam mu i pobiegłam do swojego pokoju.
Wyjęłam z szafy krótkie spodenki, czarną bokserkę, a na to założyłam czerwoną koszulę w kratę, szybko pobiegłam do drzwi, założyłam czerwone conversy.
-Gotowa!- krzyknęłam, a po chwili przy mnie był chłopak. Wyszliśmy z domu.
-Gdzie idziemy? – spytałam
-Na plaże. –Całą drogę szliśmy w ciszy.
-Usiądziemy? – zapytał mnie chłopak
-Okeej. (?)
Właśnie zaczęło zachodzić słońce.
-Jeju, jaki piękny widok!- powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam
-Nie taki piękny jak ty – wait what? Czemu gdy wbija we mnie te swoje zniewalające oczy od razu się rumienię?
- ymm Riker- chłopak przerwał dziewczynie kładąc palec na jej ustach
- nic nie mów teraz tylko posłuchaj… Blondyn zaczął grać i śpiewać.

Uh, Uhh, Yeah

Ok maybe I'm shy
But usually I speak my mind
But by your side
I'm tongue tight

Sweaty palms
I turn red
You think I have no confidence
But I do to start with you

Now I'm singing all the word
I'm scared to say
Yeah

So forgive me
If I'm doing this wrong
Well I'm trying my best in this song
To tell you what can I do
I'm stuck on you

I'm hoping you feel what I do
Cause I told
Mom about you
I told her
What can I do
I'm stuck on you

And like the night
Sticks to the moon
Girl, I'm stuck on you

Uh, Uhh, Yeah

Look at me
Perfectionist
Yea, I'm melancholic
And on my phone I be at home
I don't like pools but make my bet
Frost to keep my teeth perfect
Yea, it's true
I got issues

So I'm singing all the word
I'm scared to say
Yeah

So forgive me
If I'm doing this so wrong
I'm trying my best in this song
To tell you what can I do
I'm stuck on you

I'm hoping you feel what I do
Cause I told
Mom about you
I told her
What can I do
I'm stuck on you

And like the night
Sticks to the moon
Girl, I'm stuck on you

Uh, Uhh, Yeah

Uważnie wsłuchałam się w każde słowo tej piosenki, przez cały czas jak to śpiewał patrzył mi głęboko w oczy, nie umiem opisać tego co właśnie  czuje…. W końcu Riker się odezwał.
-Maggie… Bardzo i mi się podobasz i chciałbym się Ciebie spytać....Czy, czy zostaniesz moją dziewczyną? – wydukał, a ja? A ja nie wiedziałam co powiedzieć…. Czułam motyle w brzuchu, wiedziałam że poczułam coś więcej do niego, ale czy jestem pewna swoich uczuć, czy chcę z nim być, a przede wszystkim czy go kocham? Czy to tylko złudzenie?
-No więc? – spytał zaniepokojony blondyn

-Riker….

CDN <3
_______________________
Witamy o tak późnej porze, przepraszamy, że musieliście tyle czekać na nexta, ale w końcu ruszyłyśmy dupę  i napisałyśmy, choć trzeba przyznać, że było trudno... Kawałek rozdziału pomagały nam napisać Klaudia i Lizi <3 Dziękujemy! <3
Z góry przepraszamy za jakieś błędy :D

A teraz pytania do was!
Jak myślicie co odpowie Maggie? Jak potoczą się jej dalsze losy? Hymmm? Wszystko się dowiecie już nie długo <3

Gorąco pozdrawiamy!

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 15 " I Vice versa, panno Mathers!"

~NARRATOR~
- Co to ma być?!- zapytał zdenerwowany Riker
- Zdjęcia z imprezy urodzinowej Mag! Ktoś sobie nieźle z was zakpił.- wtrąciła Alex, ale zamilkła zaraz po tym gdy całe towarzystwo popatrzyło na nią gniewnie.
- Kurcze, tak być nie może, przecież R5 strasznie na tym ucierpi! Kto mógł zrobić takie coś?!- Rocky coraz bardziej podnosił głos, a jego wyraz twarzy był bardzo niepokojący.
- To jeszcze nic. Na razie zobaczyliście tylko chłopców w bokserkach, patrzcie dalej. - Powiedziała Alex biorąc laptopa na swoje kolana i przesuwając myszką po ekranie. Dalsze zdjęcia były jeszcze gorsze. Chłopcy tańczący na stole kompletnie zalani, Ratliff z alkoholem w rękach tańczący z nim przytulanego, Rocky rozmawiający z roślinką, Alex i Ross trzymający się za ręce i przytuleni, Delly śpiąca z Mattem na kanapie przytuleni do siebie oraz Riker całujący tlenioną blondyneczkę. Na sam widok tego zdjęcia Mag posmutniała.
- Coooo?! Nie, błagam powiedzcie, że to nie ja całuję tę panienkę! Błagam.
- Heh, owszem ty. Na zdjęciu nie widać, ale nawet nie wiesz jak się do siebie przyssaliście. - burknęła brunetka, a Riker na te słowa pobiegł do łazienki krzycząc coś o umyciu zębów i wypłukaniu ust.
- No to się porobiło.- szepnął Matt i przytulił do siebie Piknki, Ell zaś kipiał ze złości.
- Najgorzej będzie, jeśli jakieś tanie brukowce dorwą się do tych zdjęć. Wtedy wymyślą tyle strasznych plotek, że to się w głowie nie mieści.- powiedział Ross i popatrzył po towarzystwie.
- Mam pomysł! - krzyknęła Maggie. - Matt, albo Alex. Porozmawiajcie z Anna, w końcu jest świetnym prawnikiem.
- Tak, to może się udać, Mama na pewno sobie z tym poradzi. - potwierdził Matt, odrywając się od Rydel i wstając z kanapy.
- No, a może porozmawiajmy z ciocią jutro? Jest już późno, po co ją denerwować na noc. - wtrąciła Alex
- Tak, Al ma rację. - przytaknął Rocky i wymienił z dziewczyną urocze uśmiechy, co nie spodobało się Rossowi
- Ok, wróciłem Coś mnie ominęło?- zapytał wchodzący do salonu Riker.
- Nie.- odpowiedzieli chórem.
- Dobra to co robimy?- zapytała Alex
-Grajmy w paintballa - krzyknął Ellington.
-Jasne! Tak, tak, tak, taaaaa!!!.-  podniecony zabawą  Rocky wybiegł na zewnątrz do ogrodu. 
*Oczami Rossa*
Wyszliśmy za Rockym i dzieliliśmy się na drużyny. 
-Dobra to są dwie drużyny. Pierwszej kapitanem będzie Rocky, a drugiej Ross. - rozkazała Rydel
-Delly, a mogę nie  grać. - odezwała się Alex
- Emm, a coś się dzieje?- zapytała Pinki 
- Yyyy tak. znaczy nie... nie. Po prostu nie chce mi się. 
-To ja też nie gram!- zaoferował się Rocky. O nie nie nie! Trzeba coś z tym zrobić. 
-Tak Rocky, a to dlaczego? Przecież przed chwilą byłeś taki podekscytowany. - zaśmiałem się, a ten popatrzył na mnie gniewnie. 
-Tak, Ross ma racje. Idź i się baw Rocky. - zaśmiała się Alex i poszła usiąść na leżaku. 
- Ale nie będziesz tak tu sama siedziała i patrzyła się jak my gramy!- krzyknął Riker z końca ogródka. 
- To ja z nią zostanę. I tak nie chciało mi się biegać i brudzić farbą. - uśmiechnąłem się do Alex co odwzajemniła
- Serio nie musisz, ale jak chcesz. - odezwała się. Zaraz po tym podszedłem do niej i usiadłem na drugim leżaku, tak, że siedzieliśmy twarzą w twarz, a reszta zgrai poszła się bawić. 
- Alex mało wiemy o sobie. - zwróciłem uwagę przyjaciółce.
- Ross, wiesz tyle ile powinieneś. - zdziwiły mnie jej słowa. Jak to tyle ile powinienem. Posłałem jej pytające spojrzenie. - Pozwól,że zacytuję: "Kryje w sobie pięćdziesiąt odcieni". 
-Co? Alex, czemu nie chcesz mi powiedzieć?
-Po co? Słuchaj ja nie mogłam nigdy nikomu ufać. Jak mieszkałam w Nowym Jorku jedynymi bliskimi osobami była Maggie i Christian. Proszę nie dziw się, że jestem skryta. 
- Kim był Christian?- zapytałem. Co to za facet?!
- Tak bardzo złakniony informacji, panie Lynch. Nie odpuścisz nie?- popatrzyła na mnie, ze skrywanym rozbawieniem. Pokręciłem przecząc głową. Zaśmiała się i zaczęła opowiadać. -Christian to były przyjaciel mój i Magg za czasów dzieciństwa. Kiedy któraś z nas miała problemy on je rozwiązywał. Zawsze traktował nas jak małe siostrzyczki. Był z roku Magg. Pamiętam, że zawsze nazywał nas Maleńkimi bo mimo wieku byłyśmy strasznie niskie. Znaczy Magg to pół biedy, ale ja? To, to dopiero była masakra. - zaśmiała się na samo wspomnienie. 
-Wiesz chyba nie wiele urosłaś od tamtego czasu.- zaśmiałem się, a ona zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem po czym sama się zaśmiała. 
-Chyba nie. 
- Kontynuuj. 
- Na czym to ja skończyłam? A tak! No więc to była prawdziwa przyjaźń, aż później on skończył gimnazjum i poszedł do liceum. Znalazł dziewczynę i przyjaciół, którymi nie musiał się ciągle opiekować. - dziewczynie polowi zaczęły sączyć się z oczu łzy i skapywały na jej splecione dłonie na kolanach. - Kontakt się zmniejszył, gdyż Ana była zazdrosna o swojego "misiaczka" - powiedziała z oburzeniem i zrobiła cudzysłów w powietrzu. - Takim o to sposobem zapomniał o istnieniu jakiejś Alex i Maggie.  Ale my głupie ciągle sobie tłumaczyłyśmy, że to tylko chwilowe, że nie mógł zapomnieć o przyjaźnie trzech osób trwającej od  piątego roku życia. Łudziłyśmy się tak rok, aż doszła do nas wiadomość, że Christian wyjechał z NY i wiesz co?- spojrzała na mnie załzawionymi oczkami - I głupek się nie pożegnał. Prawdziwy przyjaciel nie? - prychnęła drwiąco.- No i cóż tu więcej dodać? Później został mi tylko ten małpiszon, którego uwielbiam, a ja zostałam jej. Koniec bajki. - uśmiechnęła się i otarła łzy. 
- A rodzice? Co z nimi? - zapytałem. Kuźwa no! Ja i ta moja cholerna ciekawość. 
- Zbyt dużo informacji, panie Lynch... zbyt dużo. Tę bajkę opowiem Ci kiedy indziej. No więc teraz ja chcę coś wiedzieć. - uśmiechnęła się. Dziewczyna która przed chwilą płakała i przywołała straszne wspomnienia teraz jest uśmiechnięta. Podziwiam ją. 
- A co byś chciała wiedzieć? 
- Hymmm nie wiem. Jaki jesteś, czego się boisz, co lubisz? W końcu mogę poznać prawdziwego Rossa Lyncha, a nie "gwiazdę" Rossa Lyncha. - uśmiechnęła się. 
- Boję się? Proooosze Cię.... - powiedziałem, ale uległem pod jej świdrującym spojrzeniem - oj no dobra. Boję się horrorów ale tylko wtedy jeśli sam je oglądam! Lubię szczerość i altruizm. Lubię spędzać czas z przyjaciółmi i rodzeństwem mimo, że to małpy. 
- O wypraszam sobie. - wtrąciła Alex. 
-Mała nie Ty małpa. Rodzeństwo małpy. - zaśmiałem się a ona dołączyła do mnie. 
- Aaaa, no tak. Tu się zgodzę. Dobra kontynuuj. 
- Jaki jestem pytasz? Jestem boski! Piękny, wysportowany, umięśniony na caaaałym ciele - zrobiłem brewki, a przyjaciółka wybuchła perlistym śmiechem. 
- Taaak, a do tego taki skromny.- dorzuciła. 
- Tak to też! hahaha... nie, nie. Żartuje, żartuję.  Myślę, że zdążyłaś już zauważyć, jaki jestem.  Od jakiegoś czasu nieufny. Lubię romantyzm, a szczególnie jeśli chodzi o wyjątkową dziewczynę. Zawsze stanę w obronie przyjaciół i rodziny. Muzyka to tak jakby moja "dziewczyna". Heeeej! Nie śmiej się! Wiem, że to głupie porównanie, ale się nie śmiej.- powiedziałem widząc, że dziewczyna pęka z bezgłośnego śmiechu. 
- Ok, ok, już nie będę. - powiedziała, ale długo nie wytrzymała i znów się roześmiała tym razem na głos. Cudowny dźwięk. 
- Ooooo nie. Pamiętaj, że ja znam twoją słabość. - zaśmiałem się szatańsko i zacząłem podchodzić do leżaka przyjaciółki. 
-O nie! Nie, nie, nie i jeszcze raz NIE! Nie zrobisz tego! 
- Owszem zrobię!- puściłem się biegiem za blondynką, gdy ja dogoniłem co łatwe nie było złapałem ją za biodra i oboje wylądowaliśmy w zielonym żywopłocie. kiedy leżałem na Alex zacząłem ją łaskotać po żebrach, a ta nie wyrabiała ze śmiechem i szamotaniem się. Machała rączkami i w końcu wyszło tak, że i ona łaskotała mnie po żebrach. Nasze ręce zwędrowały pod nasze koszulki i tak oto oboje mieliśmy bezpośredni kontakt ze skórą tej drugiej osoby.  
- Wet za wet, panie Lynch!- krzyknęła dziewczyna ze śmiechem i zaczęła łaskotać mnie tym razem po brzuchu. 
- I Vis-à-vis, panno Mathers!- uczyniłem to samo co ona mi. Naszym wygłupom nie było końca. Turlaliśmy się po trawie łaskocząc się. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się i patrzyliśmy się na siebie. 
- Chyba jeszcze nigdy się tak fajnie nie bawiłam. Nawet z Christianem. - powiedziała patrząc mi w oczy. Ja leżałem na niej, a nasze ręce nie zmieniły położenia. Było naprawdę przyjemnie. 
- I vice versa, panno Mathers. - uśmiechnąłem się do niej. Wow, teraz tak się jej przyglądam i widzę mała dziewczynkę z bladą cera, głębokimi niebieskimi oczkami i pełnymi różowymi usteczkami. Z zapatrzenia obudziło mnie delikatne pociągnięcie za włosy. 
-Wybacz, chciałam tylko wyciągnąć Ci liścia z włosów. - Zaśmiałem się, widząc, że ona też ma ich pełno. Ze liści pełno, nie włosów. 
-Ciekawe skąd one się tam wzięły?- "zamyśliłem" się
- Mnie się pytasz? Nie mam pojęcia. - zaśmiała się i pocałowała mnie w policzek. - Dziękuję za ten cudowny czas, ale mam prośbę. - pokiwałem głową, dając znak aby mówiła dalej. - Czy mógłbyś ze mnie zejść? Jesteś trochę ciężki i coś mi się wbija w plecy. - uśmiechnęła się niewinnie. 
- A tak... jasne. Sory. - zarumieniłem się, wyciągnąłem ręce z pod jej koszulki i wstałem z niej. Pomogłem wstać Alex i razem poszliśmy do domu. 
- Może pooglądamy jakiś film? - zaproponowałem 
- Wiesz, jestem trochę zmęczona. 
- A może pójdziemy do Ciebie i zagram Ci piosenkę która ostatnio napisałem?
- Ooo! Pewnie!- klasnęła w dłonie, po czym złapała mnie za rękę i porwała na górę w stronę swojego pokoju.  Dziewczyna ułożyła się na łóżku i wsłuchiwała się w piosenkę, którą niedawno skończyłem.  Sam nie wiem kiedy, ale dostałem takiej weny, że powstała piosenka.  Śpiewałem jej Stay with me i patrzyłem jak powoli zasypia. Kiedy już myślałem, że śpi odłożyłem jej gitarę i kierowałem się do drzwi. 
- Zostań ze mną dziś. - odwróciłem się w jej stronie po tym jak sennie zacytowała kawałek mojej piosenki. 
-Z przyjemnością. - odpowiedziałem i położyłem się obok blondynki. Położyłem się na boku i objąłem ją ranieniem, a ta wtuliła się w mój tors. Sam nie wiem czemu ale spodobało mi się to. Przytuliłem się do niej mocniej i tak oboje zasnęliśmy.


______________________________

Witajcie, po ponad miesiącu. Wybaczcie, za tak długa przerwę! Obiecujemy, że bez uprzedzenia nigdy więcej takowa się nie zdarzy! Obiecujemy! I proszę nie winić Reni o to, że tak długo nie było rozdziału bo szczerze to ja zawiniłam. 
Teraz łapcie takie coś. Mam nadzieję, że się spodoba, a jeśli nie to mamy nadzieję, że nas o tym poinformujecie. 
Jeszcze raz bardzo przepraszamy kotecki za taka obsuwę. Wybaczycie? 

Pozdrawiamy i życzymy udanych wakacji! :*
Pysiek i Renia! 

środa, 16 lipca 2014

Libster blog award

Zostałyśmy nominowane do Libster Blog Award prze Ronnie Lynch bardzo dziękujemy <3

Pytania:


  1. W jaki sposób poznałaś R5?
    Renia: Zaczełam oglądać A&A i spodobał mi się Ross no i tak wyszukując o nim informacji natknęłam się że gra w zespole rodzinnym no i potem szukałam ich piosenek i bardzo mi się spodobały, no i wyszło na to że jestem R5er od dobrych dwóch lat :D
    Pysiek: Praktycznie tak jak Renia.  Zaczęłam przeglądać informacje i.... BAM! Ross jest członkiem zespołu R5. Mimo, że nie słucham popu to ich muzyka baaardzo mi się spodobała :) 
  2. Czy lubisz Laurę Marano?
    Renia: Tak, Tak <3 Księżniczka *_*
    Pysiek: Oczywiście! Jest wspaniała i taka prawdziwa, a nie pusta ja większość tych hollywoodzkich  gwiazdeczek. 
  3. Jesteś za Rydellington?
    Renia: Oczywiście, czekam tylko żeby oficjalnie powiedzieli, że są razem :D 
    Pysiek: Lubię tę parę, chociaż boję się, że jeśli będą razem może to wpłynąć jakoś na zespól. 
  4. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
    Renia: Guns N' Roses- Don't Cry,  strasznie ich dużo nie umiem wybrać ;/
    Pysiek: Och. Nie umiem wybrać. Kocham wszystkie piosenki zespołów rockowych i heavy metalowych. Uwielbiam wszystkie piosenki Metallicy, Guns N'Roses, Bullet for my valentine, Rise Against, Dead By April, Red Jumpsuit Apparatus i wielu innych zespołów. 
  5. Krótko opisz siebie.
    Renia: Nieśmiała, skromna, nie pewna siebie.
    Pysiek:  Szczera,  ironiczna, sarkastyczna, empatyczna, altruistka., buntownicza.  A i smiało mogę powiedzieć, że ludzie biorą mnie za wandala (Renia, pamietasz? XD ) 
  6. Jak zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?
    Renia: Wszystko przez moją przyjaciółkę Gabi :P Ona mnie namówiła do założenia mojego pierwszego bloga w życiu :D (http://r5-and-raura-time-to-love.blogspot.com)
    Pysiek:  Kiedyś chciałam spróbować  pisać więc założyłam  własnego bloga. Rozmyśliłam sie i go usunęłam, a  Renia zaproponowała mi współautorstwo. 
  7. Raura vs. Raia.
    Renia: Raura forever <3
    Pysiek: Oczywiście, że Raura!  Raura na zawsze <3  Uważam, że Raia jest bezsensowna gdyż ona jest starsza od Rossa, ma chłopaka, a i co to jeszcze miało być .....? A tak!  Nie dorasta Laurze do pięt. 
  8. Masz rodzeństwo?
    Renia: Tak, trzech braci... Dwóch starszych, a jeden młodszy :)
    Pysiek:  Tak.  Dwie starsze siostry i jedną młodszą oraz dwóch starszych braci i jednego młodszego. Taaaa moi rodzice nie mieli co robić xD 
  9. Kogo z zespołu (R5) najbardziej lubisz? 
    Renia: Wszystkich kocham tak samo, ale jak mam wybierać to Riker <3
    Pysiek:  Wszyscy są wspaniali, ale jak mam być szczera to faworyzuje Rossa  <3 
  10. Jakie masz drugie imię? 
    Renia: Jola :D 
    Pysiek: Sylwia xD 
  11. Czego najbardziej nienawidzisz w ludziach?
    Renia: Fałszywości, Dwulicowości... 
    Pysiek:  Musiałabym się straaaaasznie rozpisać, aby wypisać tu wszystko czego nienawidzę w ludziach.  "Sama mam w sobie 50 odcieni, demonów "  więc nie mogę kogoś "potępiać".  Ale szczerze? Nie lubię kiedy ludzie są egoistyczni. Zawzięci i niedoceniający się. Ludzie fałszywi i osoby które mają tak nudne życie, że zajmują się cudzym budzą we mnie...  odraze? Tak, myślę, że to odpowiednie słowo.  Jest jeszcze wiele tego, ale nie chcę tu nikogo zanudzać.