KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
~Narrator~
Następnego dnia już wszystko wróciło do normy. Alex wyjaśniła sobie sprawę z Maggie i Rikerem. Matt porozmawiał sobie „po męsku” z blondynem na tradycyjny temat „Jeśli skrzywdzisz Magg….”. Tego dnia Lynchowie zaprosili do siebie dziewczyny i Matta na ognisko u nich w ogrodzie, prawie wszyscy od razu zgodzili się na spotkanie…. No właśnie, prawie wszyscy. Alex nadal było trochę głupio spojrzeć w oczy wszystkim, gdyż zachowała się jak jakaś histeryczka kompletnie uzależniona od przyjaciółki, a do tego nie wiadomo co jeszcze pomyśleli sobie o niej przyjaciele. Idealnym usprawiedliwieniem na swoją nieobecność była wymówka o złym samopoczuciu. W prawdzie nie skłamała, tylko opowiedziała im część prawdy. Część przyjęła to zwyczajnie „ zdrowiej” , „ jak coś to dzwoń”, „kochamy Cię” i już ich nie było, a część- czytaj Ross i Rocky- nie za bardzo chcieli w to uwierzyć. Przecież jeszcze rano, gdy dzwonili do dziewczyny mówiła normalnie, jednak nie mogli nic zrobić, gdyż blondynka wciąż upierała się przy swoim.
~Alex~
Kiedy usłyszałam zamykanie się drzwi frontowych wyszłam z łóżka. Było mi za gorąco i nie mam ochoty siedzieć sama w tym wielkim domu. Postanowiłam, że się przejdę do parku, w końcu trochę świeżego powietrza nie zaszkodzi. Ubrałam czerwone martensy, założyłam dżinsową kurtkę i wyszłam z domu, wcześniej zamykając drzwi. Nie miałam pojęcia gdzie idę, po prostu szłam przed siebie. Ubrałam na uszy słuchawki i puściłam piosenkę "Say something". Byłam mocno zamyślona. Przechodząc przez uliczkę spotykałam ludzi zakochanych, pary przytulały się i całowały. Mijałam paczki przyjaciół, śmiejących się i bawiących świetnie w swoim towarzystwie. Na sam ten widok z uśmiechem kręciłam głową. Kiedy akurat miałam chwilę nieostrożności poczułam jak odbiłam się od kogoś niczym piłka. Byłam już przygotowana na upadek, ale jednak nie upadłam. Ktoś złapał mnie za nadgarstki. Moje oczy były zamknięte, bałam się je otworzyć, ale jednak to zrobiłam i kogo ujrzałam? Nie mogłam uwierzyć, że to on... Co on tutaj robił? Dlaczego to ja musiałam go spotkać? To był Christian!
Chciałam udawać, że go nie znam. Że wcale nie chcę go widzieć, ale kogo ja oszukuję? Chciałam, żeby wiedział, że już go nie potrzebujemy, że dałyśmy sobie radę same.
-Przepraszam pana.- wymamrotałam, ale chłopak nadal mnie nie puszczał.
-Nie, to ja przepraszam. Emmm, kogoś mi pani przypomina czy my się już kiedyś...
- Spotkaliśmy? Och, ależ skąd. Nigdy nie miałam przyjaciół, którzy olali mnie i moja przyjaciółkę dla jakiejś panienki i wyjechali bez pożegnania. A teraz przepraszam. - chciałam się wyrwać i już miałam to zrobić, kiedy Christian wzmocnił uścisk .
-Alex? Maleńka, tak strasznie tęskniłem! - Co? Co on pieprzy?!
-Co ty pieprzysz, Christian? Tęskniłeś? Dobry żart. Hahahaha... NIE! Zostaw mnie. - Czemu mi nie wierzysz? Nic mnie tak nie bolało jak to, że nagle przestałyście się odzywać. Ooo nie! Tego mu nie podaruję! - Przestań chrzanić! Potrzebowałyśmy Cię, wiesz o tym, a teraz chcesz wcisnąć mi kit, że to my ciebie olałyśmy?! Masz tupet, idioto! To Ty nas olałeś dla swojego "aniołka". Ale wiesz co? Rozumiałyśmy, że znudziło cie opiekowanie się nami, ale nie mogłyśmy zrozumieć, dlaczego się nie pożegnałeś. Dlaczego na to cholerne pożegnanie nie powiedziałeś nawet pieprzonego "Spadajcie" albo "zostawiam was"? Ale nie! Ty zachowałeś się jak pieprzony, kurwa, tchórz i wyjechałeś zostawiając nas pod olbrzymim znakiem zapytania, bałwanie! -Ale... -Nie! Zostaw mnie... Zostaw nas. Zniknij jak najprędzej. Już Cie nie potrzebujemy, widzisz? Pozbierałyśmy się po tobie. Juz nas nie zniszczysz, Christian. - wyrwałam ręce z jego uścisku i zaczęłam biec. Chciałam być teraz z przyjaciółmi. Musiałam się wygadać.
-Alex czekaj! - słysząc jego krzyk przyśpieszyłam jeszcze bardziej. Widząc akurat zielone światło na przejściu dla pieszych szybko je przebiegłam. Zdążyłam w ostatniej chwili przed czerwonym. Obejrzałam się do tyłu, a chłopak akurat czekał zły bo ulicę przecinały rozpędzone samochody. Zaśmiałam się i dalej szybko pobiegłam do domy Lynchów. Dotarłam tam dość szybko, nie czekając aż otworzą mi drzwi, wbiegłam do środka i od razu wtuliłam się w tors Rossa i zaczęłam płakać. Chłopak nawet nie zdążył zadać żadnego pytania. Nie chciałam, żeby pytał. Chciałam po prostu być bezpieczna.
-Alex co się stało? - dobiegł mnie głos Maggie
-On tu jest, Magg. Wpadłam na niego i on... On poznał mnie. - po policzkach płynęły mi łzy.
-Ale kto?
-Christian! - brunetka wytrzeszczyła oczy, a Lynchowie, oprócz Rossa, patrzyli na mnie ... Cóż dziwnie…
-A kto to Christian? - zapytał Riker, przytulając swoją dziewczynę. Czyżby zazdrość? Mnie za to mocniej Ross przycisnął do swojej klatki piersiowej.
-Dawny przyjaciel. Nikt ważny. - Maggie powiedziała oschłym tonem głosu, wpatrując się tępo w ścianę.
-Dawny przyjaciel to o co takie halo? - nierozumiejący nic Ellington właśnie dał glos.
-Zostawił nas, Ell. Wiesz, jak ciężko było, a on olał nas dla jakiejś tam swojej panienki, a później wyjechał bez słowa. - pokrótce wyjaśniłam sytuacje.
- Czyli spotkałaś go teraz? Ale przecież, hymm źle się czułaś. - Delly popatrzyła na mnie podejrzliwie.
-Prawda, ale musiałam wyjść żeby pom... - moja wypowiedz przerwał mi dzwonek do drzwi.
-Kogo tam niesie? - zapytał Rocky i poszedł otworzyć drzwi.
Bałam się, że to może on. Nie chce żeby Lynch’owie go poznali.
-Ale nie możesz wejść! Gościu, one nie chcą cie znać, to wypieprzaj z mojego domu! - Rocky się wydarł.
Dużo nie myśląc wyrwałam się z ramion Rossa i pobiegłam do przedpokoju, a za mną Magg. Kiedy Christian nas zobaczył przestał się szarpać z Rocky’m i spojrzał na nas błagalnie.
-Dziewczyny, błagam, porozmawiajmy. Wytłumaczmy sobie wszystko. Ja wam wytłumaczę.
Następnego dnia już wszystko wróciło do normy. Alex wyjaśniła sobie sprawę z Maggie i Rikerem. Matt porozmawiał sobie „po męsku” z blondynem na tradycyjny temat „Jeśli skrzywdzisz Magg….”. Tego dnia Lynchowie zaprosili do siebie dziewczyny i Matta na ognisko u nich w ogrodzie, prawie wszyscy od razu zgodzili się na spotkanie…. No właśnie, prawie wszyscy. Alex nadal było trochę głupio spojrzeć w oczy wszystkim, gdyż zachowała się jak jakaś histeryczka kompletnie uzależniona od przyjaciółki, a do tego nie wiadomo co jeszcze pomyśleli sobie o niej przyjaciele. Idealnym usprawiedliwieniem na swoją nieobecność była wymówka o złym samopoczuciu. W prawdzie nie skłamała, tylko opowiedziała im część prawdy. Część przyjęła to zwyczajnie „ zdrowiej” , „ jak coś to dzwoń”, „kochamy Cię” i już ich nie było, a część- czytaj Ross i Rocky- nie za bardzo chcieli w to uwierzyć. Przecież jeszcze rano, gdy dzwonili do dziewczyny mówiła normalnie, jednak nie mogli nic zrobić, gdyż blondynka wciąż upierała się przy swoim.
~Alex~
Kiedy usłyszałam zamykanie się drzwi frontowych wyszłam z łóżka. Było mi za gorąco i nie mam ochoty siedzieć sama w tym wielkim domu. Postanowiłam, że się przejdę do parku, w końcu trochę świeżego powietrza nie zaszkodzi. Ubrałam czerwone martensy, założyłam dżinsową kurtkę i wyszłam z domu, wcześniej zamykając drzwi. Nie miałam pojęcia gdzie idę, po prostu szłam przed siebie. Ubrałam na uszy słuchawki i puściłam piosenkę "Say something". Byłam mocno zamyślona. Przechodząc przez uliczkę spotykałam ludzi zakochanych, pary przytulały się i całowały. Mijałam paczki przyjaciół, śmiejących się i bawiących świetnie w swoim towarzystwie. Na sam ten widok z uśmiechem kręciłam głową. Kiedy akurat miałam chwilę nieostrożności poczułam jak odbiłam się od kogoś niczym piłka. Byłam już przygotowana na upadek, ale jednak nie upadłam. Ktoś złapał mnie za nadgarstki. Moje oczy były zamknięte, bałam się je otworzyć, ale jednak to zrobiłam i kogo ujrzałam? Nie mogłam uwierzyć, że to on... Co on tutaj robił? Dlaczego to ja musiałam go spotkać? To był Christian!
Chciałam udawać, że go nie znam. Że wcale nie chcę go widzieć, ale kogo ja oszukuję? Chciałam, żeby wiedział, że już go nie potrzebujemy, że dałyśmy sobie radę same.
-Przepraszam pana.- wymamrotałam, ale chłopak nadal mnie nie puszczał.
-Nie, to ja przepraszam. Emmm, kogoś mi pani przypomina czy my się już kiedyś...
- Spotkaliśmy? Och, ależ skąd. Nigdy nie miałam przyjaciół, którzy olali mnie i moja przyjaciółkę dla jakiejś panienki i wyjechali bez pożegnania. A teraz przepraszam. - chciałam się wyrwać i już miałam to zrobić, kiedy Christian wzmocnił uścisk .
-Alex? Maleńka, tak strasznie tęskniłem! - Co? Co on pieprzy?!
-Co ty pieprzysz, Christian? Tęskniłeś? Dobry żart. Hahahaha... NIE! Zostaw mnie. - Czemu mi nie wierzysz? Nic mnie tak nie bolało jak to, że nagle przestałyście się odzywać. Ooo nie! Tego mu nie podaruję! - Przestań chrzanić! Potrzebowałyśmy Cię, wiesz o tym, a teraz chcesz wcisnąć mi kit, że to my ciebie olałyśmy?! Masz tupet, idioto! To Ty nas olałeś dla swojego "aniołka". Ale wiesz co? Rozumiałyśmy, że znudziło cie opiekowanie się nami, ale nie mogłyśmy zrozumieć, dlaczego się nie pożegnałeś. Dlaczego na to cholerne pożegnanie nie powiedziałeś nawet pieprzonego "Spadajcie" albo "zostawiam was"? Ale nie! Ty zachowałeś się jak pieprzony, kurwa, tchórz i wyjechałeś zostawiając nas pod olbrzymim znakiem zapytania, bałwanie! -Ale... -Nie! Zostaw mnie... Zostaw nas. Zniknij jak najprędzej. Już Cie nie potrzebujemy, widzisz? Pozbierałyśmy się po tobie. Juz nas nie zniszczysz, Christian. - wyrwałam ręce z jego uścisku i zaczęłam biec. Chciałam być teraz z przyjaciółmi. Musiałam się wygadać.
-Alex czekaj! - słysząc jego krzyk przyśpieszyłam jeszcze bardziej. Widząc akurat zielone światło na przejściu dla pieszych szybko je przebiegłam. Zdążyłam w ostatniej chwili przed czerwonym. Obejrzałam się do tyłu, a chłopak akurat czekał zły bo ulicę przecinały rozpędzone samochody. Zaśmiałam się i dalej szybko pobiegłam do domy Lynchów. Dotarłam tam dość szybko, nie czekając aż otworzą mi drzwi, wbiegłam do środka i od razu wtuliłam się w tors Rossa i zaczęłam płakać. Chłopak nawet nie zdążył zadać żadnego pytania. Nie chciałam, żeby pytał. Chciałam po prostu być bezpieczna.
-Alex co się stało? - dobiegł mnie głos Maggie
-On tu jest, Magg. Wpadłam na niego i on... On poznał mnie. - po policzkach płynęły mi łzy.
-Ale kto?
-Christian! - brunetka wytrzeszczyła oczy, a Lynchowie, oprócz Rossa, patrzyli na mnie ... Cóż dziwnie…
-A kto to Christian? - zapytał Riker, przytulając swoją dziewczynę. Czyżby zazdrość? Mnie za to mocniej Ross przycisnął do swojej klatki piersiowej.
-Dawny przyjaciel. Nikt ważny. - Maggie powiedziała oschłym tonem głosu, wpatrując się tępo w ścianę.
-Dawny przyjaciel to o co takie halo? - nierozumiejący nic Ellington właśnie dał glos.
-Zostawił nas, Ell. Wiesz, jak ciężko było, a on olał nas dla jakiejś tam swojej panienki, a później wyjechał bez słowa. - pokrótce wyjaśniłam sytuacje.
- Czyli spotkałaś go teraz? Ale przecież, hymm źle się czułaś. - Delly popatrzyła na mnie podejrzliwie.
-Prawda, ale musiałam wyjść żeby pom... - moja wypowiedz przerwał mi dzwonek do drzwi.
-Kogo tam niesie? - zapytał Rocky i poszedł otworzyć drzwi.
Bałam się, że to może on. Nie chce żeby Lynch’owie go poznali.
-Ale nie możesz wejść! Gościu, one nie chcą cie znać, to wypieprzaj z mojego domu! - Rocky się wydarł.
Dużo nie myśląc wyrwałam się z ramion Rossa i pobiegłam do przedpokoju, a za mną Magg. Kiedy Christian nas zobaczył przestał się szarpać z Rocky’m i spojrzał na nas błagalnie.
-Dziewczyny, błagam, porozmawiajmy. Wytłumaczmy sobie wszystko. Ja wam wytłumaczę.
________
Tradycją już jest przepraszanie za opóźnienie. :D tak więc PRZEPRASZAMY!
Rozdział nie jest długi, ale postaramy się szybko napisać następny.
PolecaMY się wczuć w postać Alex, ponieważ możecie zobaczyć jak to jest stracić przyjaciela, który nagle cię olewa...
Miłego wieczoru!
~Pysiek i Renia <3